niedziela, 4 października 2015

Rozdział 17

Sceny przeszłości,no i odrobina przyszłości:Część 1


około 4 lat temu
 ***
Na czarnym,skórzanym fotelu siedziała wysoka blondynka z włosami do ramion.Serce tłukło się w jej piersi,jak ptak usiłujący wyrwać się z klatki.Oczy błyszczały jak księżyc w pełni.Przed nią stał blond-włosy wampir wyglądający na jakieś 35 lat.
-Spokojnie,to tylko badania kontrolne-powiedział miłym tonem Carlisle.
-Jakoś mnie to nie przekonuje-odparła Shena z silnie francuskim akcentem.
-Rozluźnij się,to tylko próbka krwi-rzekł,po czym zaczął rozmasowywać jej napięte mięśnie w okolicy zgięcia łokcia.-Inaczej się nie wkłuje.Nawet nie zaboli.
-Obiecujesz?
-Tak-odpowiedział uspokajającym głosem.Po jego słowach dziewczyna rozluźniła mięśnie,a on zawiązał jej przepaskę stuknął dwa razy w jej żyły,po czym wpił igłę zasysając pełną próbówkę krwi.
-No to powinno wystarczyć.
***
Na niebie widniał księżyc w pełni.Wokół panowała ogłuszająca cisza,jakby czas w tym miejscu się zatrzymał.Nagle powietrze przeszyły krzyki.
Z lasu wybiegła Shena,cała umazana krwią potykając się o własne nogi.Po kilku metrach przewróciła się i podciągnęła do najbliższego drzewa,za którym się schowała.Oddychała głośno,z oczu ciekły jej łzy.W oddali słychać było kroki.Po kilku sekundach za drzew wyłoniła się Alice.W niewyobrażalnej prędkości znalazła się tuż obok Sheny.
-Zabiłam ich-wydukała przez łzy srebrno oka .
-Wiem skarbie,widziałam.-powiedziała z troską w głosie Alice i przytuliła ją.
Po chwili zjawił się Emmett.
-Zabierzmy cię stąd,mała-rzekł i uniósł dziewczynę jak nic nie ważącą szmacianą lalkę.

***
Alice postawiła szklankę na stoliku nocnym.
-Powinnaś coś zjeść.-powiedziała do Sheny leżącej pod kołdrą na wielkim łóżku w stylu glamour.
-Nie-odpowiedziała zimnym tonem.
-To chociaż wypij 0-którą ci przyniosłam.
-Nie.-powiedziała z równie zimnym tonem.
-Jednak uważam że powinnaś coś zjeść.
-Nie chce,Alice-wysyczała ze złością.

-Mała,to byli kłusownicy-powiedział Emmett,stawiając na stoliku półmisek z owocami.

-Jednak byli ludźmi.-powiedziała łamiącym głosem.
-Kanaliami zabijającymi zwierzęta w rezerwacie.-kontynuował
-Zabiłam ich
-Pierwsi,nie ostatni.
-Skąd wiesz?
-Błagam,jesteś drapieżnikiem a zabijanie jest twoim powołaniem.Zjedz coś.-powiedział po czym wziął jabłko z półmiska i rzucił je do Sheny.
-Dzięki.
***
--------------------------------------------------------------
Pierwsza krótka część tego bardzo długiego rozdziału,dla Ewy Nowak. 

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 16

Leśny pościg.

Stojąc pod wielkim drzewem(tym samym pod którym ostatnio paliłam),ubrana w czarne szorty i czerwony top do biegania oraz czarne nike,czekałam na cichą,pochodzącą z Holandii Leah.

Hymm nie jestem pewna dlaczego przyjęłam jej wczorajszą propozycje .Szczerze wczoraj kiedy jadłam kolacje.zaproponowała mi trening.Tylko trening,naprawdę nie wiem co mnie w tym takiego zdziwiło ale coś musi być nie tak,bo jak tylko się mnie zapytała dziewczyny za jej plecami zaczęły przecząco kręcić głowami to aż krzyczało NIE RÓB TEGO !!!Więc to było naturalne że się zgodziłam...
-Hej-powiedział ktoś za mną,szybko obróciłam się.Moje serce biło szybciej,a oczy rozjaśnił srebrny blask.
-Nie skradaj się.-powiedziałam do Leah lekko poddenerwowanym tonem,wzięłam głęboki oddech (oczy wróciły do normy).
-Nie skradam się.-powiedziała
-Kłamiesz-powiedziałam już opanowanym tonem,słuchając bicia jej serca.
-Może-odpowiedziała.Na pewno odpowiedziałam w myślach.
-Zaczynamy ?-zapytałam
-Jasne,ale czy mnie dogonisz ?-zapytała z lekką drwiną.
-Bez obaw jestem szybka.
-A bez wampirzej szybkości?
-Jestem szybka.
Uśmiechnęła się w jej brązowych oczach ukryte były iskierki szczęścia i tajemnicy.
Po chwili ruszyła sprintem ścieżką wiodącą w głąb lasu,pełnym biegiem ruszyłam za nią dopiero teraz zdałam sobie sprawę że ona była bosa-ciekawe dlaczego hymm...
Przez 200 metrów biegłam za nią po udeptanej dróżce,wpatrując się w jej różową koszulkę i próbując zobaczyć co takiego siedzi jej w głowie.
Jak tylko zboczyłyśmy z trasy przyśpieszyłam usiłując ją dogonić,ale i ona przyśpieszyła,zaczęłam ją gonić(szybka jest).
Nagle usłyszałam co po mojej lewej stronie,co przykuło moją uwagę,ale nie przestawałam biec nagle potknęłam się o korzenie i uderzyłam twarzą o ziemię.Uniosłam obolałą głowę do góry rozejrzałam się i ani śladu po Leah.

Siedziałam pod drzewem,próbując dojść do siebie.Niespodziewanie na demną poruszyły się liście.Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Leah schodzącą z drzewa,ale schodzącą tak normalnie jakby szła po ulicy.Patrząc w górę powiedziałam:
-Jesteś jakąś wikomałpą ?
-Nie -powiedziała zdziwiona-hybrydy to potrafią.
-Ja jakoś nie-kontynuowałam patrząc na nią-I dlaczego nie nosisz butów? 
-To wyzwala pierwotny instynkt którego sądząc po twojej wywrotce nie masz.
-Mam świetny instynkt.
-Sama nie wiem czy twoja wywrotka była bardziej instynktowna czy pierwotna-powiedziała śmiejąc się.
-Ha ha ha -powiedziałam i podniosłam się z ziemi.-Mam instynkt.-po moich słowach zeskoczyła z drzewa i stojąc naprzeciwko mnie powiedziała:
-Przekonajmy się.-i zaczęła biec tylko wolniej natychmiast do niej dołączyłam.Biegłyśmy ramie w ramie w równym tempie,chociaż ciągle przyśpieszałyśmy.Ona prowadziła,decydując którędy biegniemy i ma się rozumieć że prowadziła po najgorszych dołach,kamieniach,skałach,korzeniach i powalonych drzewach które zdolnie omijałam.Przebiegłyśmy już przynajmniej z 7 kilometrów gdy nagle zatrzymałam się wpatrując się wielką 6 metrową przerwę w ziemi.Po chwili Leah zatrzymała się przed samą krawędzią i spojrzała na mnie z takim jakby wyrzutem w oczach.
-Powiedziałam że mam dobry instynkt a nie dobrze narombane.-powiedziałam wściekła a przy ostatnim słowie wskazałam na głowę. 
-Instynkt to może masz ale wampirzy kierujesz się w 90% rozumem,ale pierwotnego instynktu masz za funta.-wykrzyczała 
-A co to w ogóle jest ten pierwotny instynkt ? bo tyle o tym gadasz ale jakoś nie łapie. 
-Pierwotnego instynktu nie kontroluje rozum,on mu tylko pomaga dla przykładu chcesz przeskoczyć niech będzie samochód to twój umysł daje rozkaz ale nie stawia wewnętrznych murów .Patrz.-powiedziała i zrobiła dziesięć kroków w tył,wzięła głęboki oddech(jej oczy spowiły się rudym blaskiem) i ruszyła najszybciej jak mogła.Skoczyła odbijając się od krawędzi.W czasie kiedy ''leciała" "odepchneła" się kiła razy w powietrzu.
Wylądowała z zapasem 20 cm,spojrzała na mnie i wykonała znak dłonią mówiący teraz twoja kolej.Wzięłam głęboki oddech(moje oczy stały się srebrzyste)cofnełam się również o dziesięć kroków i ruszyłam najszybciej jak mogłam,odbiłam się o krawędzi.Szybowałam nie wiem czy wyglądałam jak ona ale udało sie złapałam się krawędzi po drugiej stronie i zaczęłam się podciągać.
Wtedy Leah stanęła przede mną i powiedziała:
-Sorry-i w tym momencie nadepneła mi na rękę puściłam się to ostatnie co pamiętam potem już tylko ciemność.
-----------------------
Przepraszam że tak długo nie pisałam.Na przyszłość postaram się częściej.


niedziela, 2 sierpnia 2015

15.W pułapce emocji.

Kiedy wpatrywałam się na jedzące dziewczyny zrobiło mi się tak ciepło na sercu.To dziwne bo przez większość czasu myślałam że go nie mam.Prawdopodobne zastanawiacie się dlaczego tak myślałam? Bo jak żyje się z wampirami to przywykasz do powierzchownych emocji,albo do tego że ich wcale nie ukazują,jakby nie mieli serca a po chwili nawet się nie obejrzysz i zaczynasz tak robić.
A teraz cieszę się jak małe dziecko,nie wiedząc nawet z czego,to dla mnie dziwne i nie naturalne.
Popatrzyłam na ten uroczy obrazek jeszcze parę sekund,obróciłam się i ruszyłam do wyjścia.

Kiedy wyszłam na zewnątrz uderzyły mnie dwie rzeczy chłód powietrza, który oplótł moje bose stopy i wyjątkowy spokój.Kiedy mieszka się z pięcioma dziewczynami sporo rzeczy przytłacza,zwłaszcza mnie ,a mój dar nie pomaga.Tak w ogóle jaki ja mam dar-telepatie ? Szczerze to mało ważne kiedy słyszysz ,,cienię'' myśli każdego,wyczuwasz emocję każdego:smutek,radość,znudzenie,miłość i teraz mnie to uderzyło te dziewczyny się kochają i traktują się jak rodzinę są do siebie przywiązane...chociaż różnie to można odebrać.

Usiadłam na schodku i spojrzałam w niebo,słońce już zachodzi ,potwory ruszą na żer-Carlisle mówił tak zawsze kiedy ruszali na polowanie-zaśmiałam się trochę mi ich brakuje.Wyciągnęłam telefon z kieszeni,następna dziwna rzecz w moim życiu,przez ostatnie dni nawet nie wiedziałam gdzie jest mój telefon,nawet się nad tym nie zastanawiałam,jak by powiedziała Alice pamiętasz o wszystkim oprócz najważniejszych przedmiotów nastolatki:portfela i telefonu.Znowu się zaśmiałam i zaczęłam sprawdzać pocztę.Dostałam dwa e-maile .

Pierwszy był od Alice z przed dwóch dni,a w nim było jedno zdanie:
Po raz kolejny przepraszam za tamto.
Natychmiast jej odpowiadam.
Wybaczam
Drugi od Carlisle'a z wczoraj.
Przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku .
Ostatnie piętro Langham Place
400 Fifth Avenue 
Przyjedź kiedy tylko zechcesz .
Hymmm Manhattan oj wpadnę,i jak zwykle kupili całe piętro.Po chwili namysłu i jemu odpisałam.
Z przyjemnością was odwiedzę.
Pozdrów wszystkich.
I to koniec mojego wirtualnego życia,zawsze ograniczona do kilku e-maili,bo każdy który mnie zna wie że nie opłaca się do mnie dzwonić.

Usłyszałam kroki ,drzwi za mną otworzyły się i stanęła w nich Wera 
-Hej Wera-powiedziałam. 
-Skąd wiedziałaś że to ja?-zapytała niewinnym głosem,i usiadła obok mnie. 
-Zapach,sposób w jakim chodzisz oraz twój rosyjski umysł.-powiedziałam śmiejąc się.
-Ah... skąd wiesz że jestem z Rosji ?-zapytała z powagą w głosie.
-Ou...-natychmiast z poważniałam,przez umysł Wery przetoczyło się mnóstwo obrazów i dźwięków-zaczęła panikować ,jej oddech stał się płytki,jakby zaczęła się dusić ,zacisnęła oczy.To co było teraz w jej głowie było również w mojej.To stawało się nie znośne złapałam ją za głowę,co zmusiło Were do otworzenia oczu.Spojrzała prosto w moje oczy.A ja powiedziałam rozkazującym głosem 
-Oddychaj-natychmiastowo zaczęła oddychać wolniej i głębiej.
-Skąd?-zapytała zdenerwowana.
-Miałam wizje-powiedziałam ze sztucznym spokojem w głosie.A ona wyciągnęła papierosy ze swojej bluzy.Wyciągnęła jednego ,i skierowała paczkę w moją stronę a drugą ręką wyciągnęła zapalniczkę ze swoich jeansów-jej ręce się trzęsły.Wzięłam jednego,a ona schowała z powrotem paczkę,i nieudolnie próbowała zapalić swojego papierosa.Wzięłam od niej zapaliczkę podpaliłam jej papierosa i swojego-moje ręce też się trzęsły ale o wiele mniej niż jej.
-O czym ?-zapytała trochę spokojniej.
-O Tobie i twoim brutalnym ojcu.-powiedziałam nieco zakłopotana.
-Ojczymie-powiedziała ze spokojem-mój ojciec był wspaniały i dobry.
-Przepraszam,nie chciałam tego widzieć samo wyszło,naprawdę...-zaczęłam się usprawiedliwiać 
-Wyluzuj ,nic się nie stało,tylko trochę się zdenerwowałam-spojrzałam na nią-no dobra trochę bardzo.-uśmiechnęłam się ona też mi odpowiedziała uśmiechem.
-Mam prośbę
-Co tylko zechcesz
-Możesz nikomu o tym nie mówić, nie jestem jeszcze godowa ,nie wiem czy mogę zaufać im...
-Dobrze -w odpowiedzi przytuliła mnie ,a ja poczułam od niej zaufanie.
-Ja też mam prośbę
-Słucham-odpowiedziała nadal tuląc się do mnie.
-Kiedyś mi o tym wszystkim opowiesz.
-Dobrze-wypuściła mnie z uścisku i spojrzała mi w oczy .Zobaczyłam w nich zaufanie i właśnie w tym momencie zrozumiałam dlaczego Wera jest taka a nie inna-od małego była samotna,do czasu. 
-----------------------------------------------------------
Przepraszam że tak późno powinien być przynajmniej 2 tygodnie temu.
Nicki specjalnie dla ciebie większa czcionka :) 



    

  





wtorek, 7 lipca 2015

14.Przeszłość Wery,sprzątanie i babeczki 

Po kilku sekundach,wpatrywania się w jej oczy.Kelly zerwała się ,puknęła się lekko w głowę i powiedziała:
-Miałam ci coś powiedzieć,pozwól że zacytuje Were ''Wcześnie rano przyszła jakaś pani i powiedziała ,że w Sobotę rano mamy zaliczenia sprawnościowe.'' koniec cytatu ,nie wiem na czym polegają te zaliczenia ale idę pobiegać i spróbuję coś ,,wywęszyć''-tu zrobiła cudzysłów palcami,wzięła odemnie pusty już kubek i, wychodząc powiedziała-a...dziewczyny coś bredzą o jakiś babeczkach?
-Jasne jasne, już idę.-powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
Po równo 20 minutach ,stanęłam ubrana w krótkie czarne szorty i luźną,biała bluzkę na ramiączka z dużą złotą czaszką w drzwiach kuchni wpatrując się w siedzące przy stole Sonie i Were .Zanim cokolwiek powiedziałam i znacznik złości przekroczył skale , z determinacją luźno związałam włosy czarną gumką ,która była na moim nadgarstku od dobrych dwóch dni.Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam -Co za syf !- oczywiście podwyższonym tonem .Podeszłam do blatu i w ,,lekkiej'' furii zrzuciłam z niego  wszystkie naczynia - i wy chcecie żebym w tej kuchni coś zrobiła ?!
-yhy-mruknęła zdziwiona Wera ,a Sonia w odpowiedz przywaliła jej w tył głowy.Pierwsze co wpadło mi wtedy namyśl to było dlaczego ją uderzyła?, ale zaraz potem usłyszałam w głowie zirytowany głos Sonii  przecież 80 % tego syfu zrobiłyśmy my ah dlatego.
-Drugie pytanie ,gdzie jest reszta dziewczyn ?-powiedziałam już nieco spokojniejszym tonem .
-Wyszły-powiedziała trochę rozmarzonym głosem Wera 
-No to ,to widzę ale dokąd ?-powiedziałam i wyraźnie podkreśliłam wyraz dokąd.Pałeczkę przejęła Sonia
-Powiedziały że muszą poćwiczyć.-powiedziała o wiele bardziej opanowanym głosem niż ten w jej głowie.
-A wy nie poszłyście poćwiczyć żeby mi pomóc ?-dopytałam przymilonym głosem .
-Tak!!!!-wykrzyknęły razem ,a po chwili do nich dotarło.
-No ,to posprzątajcie.-kiedy skończyłam to mówić ,spojrzały się na siebie i usłyszałam nooo nieeee od strony Wery i kilka przekleństw od Sonii i można byłoby dodać że po rosyjsku hymmm rosjanka tego się nie spodziewałam,wcale nie ma akcentu.Patrząc na dziewczyny zbierające się do pracy usiadłam na już ,,posprzątanym'' blacie i zaczęłam zastanawiać o pochodzeniu Wery, nagle zobaczyłam małą dziewczynkę o brązowych włosach i pięknych bursztynowych oczach ,miała rozciętą wargę z której płynęła krew ,płakała.Owa dziewczynka ubrana była w lekko różową ,brudną od krwi i mokrą od łez sukieneczkę .Szepcząc do siebie-Mamusiu wróć proszę będę już grzeczna.Mamo...-Nagle do pokoju wszedł wielki ,przerośnięty facet i krzyknął na nią po rosyjsku
-Zamknij się ty mała gówniaro twoja matka nie wróci już ja się o to postarałem.Dziewczynka zaniosła się płaczem a ,on podszedł do niej szybkim krokiem i złapał ją za włosy tymi wielkimi i obrzydliwymi łapami przeciągnął przez polowe pokoju i uderzył tak mocno że skóra na policzku pękła i wypłynęła z niej krew.Dziewczynka zamilkła,gdy tylko to zobaczył obrzydliwie się uśmiechnął i złapał ją raptownie za kark i przeciągnął przez drzwi,potem dalej przez wąski korytarz który cały był umazany krwią.Krwią matki dziewczynki, dziecko szlochało a koleś zaczął się coraz bardziej wciekać,kopniakiem otworzył drzwi na zewnątrz i wyrzucił ją, jak jakąś popsutą zabawkę.
Wpadła w śnieg,a ja skącętrowałam się na dziewczynce która zaczęła grzebać w ściegu ,usłyszałam zatrzaśnięcie drzwi.Dziewczynka w końcu wyciągnęła coś ze śniegu był to medalik na zdjęcie .Założyła go na szyję, dalej płakała ale wstała z kolan i zaczęła iść.Nagle znalazłam się w kuchni ze łzami w oczach ,zeskoczyłam z blatu i spojrzałam na szyje Wery był tam ten sam złoty medalion z kremową różą na czarnym tle,kiedy tylko na niego spojrzałam zaczęłam płakać.Szybko z wampirzą szybkością przeniosłam się do pokoju wzięłam papierosa i zapalniczkę ze stolika.I po chwili już byłam na zewnątrz .Rozejrzałam się i pęłnym pędem pobiegłam na bosaka do lasu nie rozglądałam się tylko biegłam jak najdalej przed siebie ,w końcu zatrzymałam się pod wielkim dębem ,oparłam o niego czoło i zaczęłam głęboko oddychać .Po kilku sekundach usiadłam pod drzewem opierając się o niego plecami .Wyciągnęłam papierosa i zapaliłam .Przypomniałam sobie słowa Carlisla kiedy nie możesz się uspokoić masz dwa wyjścia albo coś rozwalić albo zapalić papierosa ,chociaż proponuje to drugie pamiętaj że dobra demolka jeszcze nic złego nie zrobiła.
-Dobrze powiedziane Carlisle,na prawdę dobrze.-Wstałam z ziemi i zaczęłam wracać na zmianę oddychając i zaciągając się papierosem.Dobra zrobię te babeczki powiedziałam sobie w myśli i to będą najlepsze babeczki jakie kiedykolwiek ktokolwiek jadł dla Wery.
Przed drzwiami zgasiłam niedopałek papierosa i wyrzuciłam go ,wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i weszłam do środka z niesamowitym spokojem którego jeszcze nie czułam.  
Dziewczyny już prawie posprzątały,zostało jeszcze tylko pozamiatać więc wyjęłam szczotkę z ręki Wery i zaczęłam zmiatać.
-Zróbcie sobie przerwę -powiedziałam i dalej kontynuowałam zmiatanie.Dziewczyny ze zdziwieniem spojrzały się na mnie , uśmiechnęły się i wyszły.  
Szybko się z tym uporałam ,od razu bardzo dokładnie umyłam ręce i zaczęłam wyciągać składniki (o dziwo wszystkie były ).Po godzinie pracy ,wyciągnęłam babeczki z piekarnika,i jak na zawołanie zjawiły się wszystkie dziewczyny.Postawiłam je na stole .
-Smacznego-powiedziałam.
------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam że tak długo nie pisałam ,ale przed wakacjami tyle się działo gdybyście tylko wiedzieli ale daruje sobie zasypywaniem was bzdurnymi wyjaśnieniami .Więc bardzo przepraszam po raz drugi.
Rozdział dedykowany jest dla Nicki najlepszej przyjaciółki jaką kiedykolwiek miałam i dla osób które czekały albo po prostu chcą to przeczytać.

niedziela, 17 maja 2015

13.Symbol 

Gwałtownie przebudziłam się,z tego...snu? z tej...wizji?Tak czy inaczej moje ciśnienie jest niebezpiecznie podniesione (czytaj jeszcze trochę i będę znowu wilkiem).W moich świecących na srebrno oczach zapanował strach.Kim była ta dziewczyna ? Dlaczego pomogłam ją zabić ? Czym była ta mgła?-takie pytania kołują mi się w głowie i wcale nie pomagają mi się uspokoić. Zaczęłam głęboko oddychać byle się uspokoić raz,dwa,trzy....pazury zaczęły się wsuwać cztery,pięć oczy wróciły do normy sześć,siedem umysł został oczyszczony, a  może nie do końca? Usłyszałam znajome kroki Kelly,i po chwili weszła do pokoju z dwoma parującymi kubkami pełnymi kawy.Podeszła do łóżka i podała mi jeden.
-Pomyślałam że może ci się przydać.-powiedziała i napiła się ze swojego.Popatrzyłam na swój kubek był czarny z czerwonym uchem .Powoli się napiłam mmmm.......była przepyszna mocna,słodka a do tego mleczna.
-Shena tak się zastanawiałam gdzie byłaś wczoraj ?-powiedziała czarnowłosa i wpatrywała się we mnie tak jakby chłonęła wszystko o czym pomyślałam, ale w mojej głowie jej nie było sprawdziłam,kiedy mieszka się z wampirami ,,obdarzonymi'' jest to pomocne.
-W lesie.-odpowiedziałam z udawanym spokojem w głosie-a gdzie indziej ?
-Nie mogłaś nam jakoś powiedzieć uprzedzić?
-Jakoś miałam problem z komunikacją międzyludzką.-powiedziałam z lekko sfrustrowanym głosem.
-Ja wszystko rozumiem,ale ja przeważnie wiem kiedy będę się przemieniać.
-A ja mam ten problem że nie za bardzo nad sobą panuje-powiedziałam trochę ostrzej niż planowałam,a ona spojrzała na mnie ze zrozumieniem.
-Mam pytanie ?
-Mmmm.....-mruknęłam w odpowiedzi.
-Skąd on wiedział o kryształach ?
-Carlisle ? ,o moim mu powiedziałam ,więc raczej się domyślił że i ty taki masz.
-Zauważyłaś?
-Co ?
-Że kiedy naszyjnik dotyka skóry to masz taki niebieski symbol.
-Nie,a gdzie?
-No nie wiem ja mam na udzie-powiedziała i podwinęła swoje krótkie spodenki od piżamy.I był tam sporych rozmiarów na 20 cm podłużny niebieski znak przypominający celtycki obelisk z runami.

Spojrzałam na mój naszyjnik i po chwili włożyłam go pod bluzkę ,kiedy tylko zetknął się z moją skóra poczułam przyjemne ciepło i mrowienie na lewej kostce spojrzałam na nią i był tam symbol którego jeszcze nigdy nie widziałam,miał kilkanaście centymetrów i również był niebieski. 
Wow-pomyślała Kelly
-Masz racje.-odpowiedziałam 
--------------------------------------------

Rozdział dla każdego ktośa który to czyta .


sobota, 9 maja 2015

12. Umarła 

***
Kiedy wpatruje się w Big Bena zawsze słyszę jego donośne tykanie tyk tyk tyk...jest godzina 19.30,i zaczyna się już ściemniać, jak na Londyn przystało pogoda jest hymm...deszczowa taka zwykła codzienna szarość, która się przewija, a ja stoję w miejscu,obserwując każdy detal,wypatrując niezwykłej odmienności.Nagle cały obraz się zmienił , teraz przed moimi oczami ukazał się Central Park ,i idąca środkiem chodnika dziewczyna którą już widziałam w poprzednich snach. Cora to na pewno ona nie mogę się mylić .Teraz obraz się zamazał.W tym fragmencie leżałam na ziemi ,nie mogłam się wcale poruszać,ból rozrywał moje ciało, a wokół mnie roiło się od szkarłatu krwi i rozbitego szkła.Na moje szczęście to szybko minęło i przedemną pojawiła się całkiem nieznana mi dziewczyna z którą się szarpałam.
-Nicola nie !!!!!!!-krzyknęłam w odpowiedzi dziewczyna uderzyła mnie w twarz z całej siły,ja natychmiast pchnęłam ją na ścianę , i zaczęłam dusić, w jej oczach było czyste zło ,w chwili gdy straciła przytomność opuściłam ją powoli na ziemię .Nad moją głową pojawiła się lina ,a wokół mnie zapanowała złota mgła.
-Nie !!!!!!!!-krzyknęłam z całych płuc w stronę mgły.Moją odpowiedzią było całkowite opuszczenie się liny,teraz znajdowała się tuż przy szyi Nicoli .Założyłam sznur na jej szyje pomimo tego że nie chciałam.
 -Proszę nie rób tego!!!-ponownie krzyknęłam w stronę mgły tym razem przez łzy.Złota mgła dała mi wyraźną odpowiedź ciągnąc za linę.Dziewczyna zaczęła się unosić ,i kiedy już nie dotykała stopami ziemi krztusić.Otworzyła oczy i spojrzała w moje ze złości zmieniły się w dziwne zrozumienie,a na samym końcu oczy straciły swój blask-dziewczyna umarła.
*** 
--------------------------------------------
Taki krótki rozdzialik ,,sen'' dla Nicoli i Cory w podziękowaniu za naszą przyjaźń.

poniedziałek, 4 maja 2015

11.Babeczki 

Z hukiem otworzyłam drzwi i wkroczyłam do środka .Od razu starając się ominąć kuchnie szerokim łukiem ruszyłam po następny komplet ubrań.
-Szukałyśmy cię-powiedziała Sonia,kiedy ja wbiegłam z wampirzą szybkością do korytarza.
-Dziewczyny nadal cię szukają-powiedziała Wera lekko dziecinnym głosem,kiedy tą samą prędkością dopadłam moje rzeczy w pokoju-a z innej beczki nie zgadniesz co nam się dzisiaj zdarzyło...-powiedziała kiedy stałam już w drzwiach łazienki.
-Wera później!-powiedziałam z lekko szorstkim głosem i zatrzasnęłam drzwi.
-Ok ok ok...-odpowiedziała bardziej do siebie i Sonii niż do mnie.

-Muszę wziąć prysznic -powiedziałam jeszcze do siebie , i zaczęłam ściągać ubrania...

Jejku ale ja jestem zmęczona i obolała.Dlaczego zawsze mi musi coś odwalić,tak jak wtedy kiedy była pełnia ,i zmieniłam się w wilka na prawie 2 tygodnie hymm... to chyba od tamtej pory nie na widzę jeleni... .Mam pomysł może prysznic będzie moim punktem wyjścia -tak... no bo tu można pomyśleć,zastanowić się  i pobyć chwile w spokoju czasem nawet bardzo długom chwile.Dlatego no cóż zaplanuje co mam na pewno zrobić więc
Pan do końca dnia:

  • pogadać z dziewczynami 
  • iść spać
idealny plan dla mnie.Dobra koniec prysznicu,jak chce wypełnić mój krótki choć treściwy plan, to muszę się zbierać więc na najszybszych obrotach ludzkich ubrałam się i wrzuciłam brudne ubrania do kosza.

Wychodząc z łazienki ruszyłam prosto do kuchni, usiadłam przy stole na przeciwko dziewczyn i podparłam głowę rękoma.Dziewczyny coś zawzięcie czytały .
-Coś chciałyście mi powiedzieć.-one w odpowiedzi pokiwały z zamyśleniem głowami-No więc?-zapytałam ,a one dalej kiwały głowami. W odpowiedzi wyrwałam im kartkę i zaczęłam czytać.

Babeczki czekoladowe 
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru 
3 łyżeczki proszku do pieczenia 
2 łyżki  kakao 
tabliczka czekolady 
1/2 szklanki oleju 
1 jajko
1 szklanka mleka 

-Serio! chciałyście mi powiedzieć o babeczkach?-powiedziałam z ledwo wyczuwalnym sarkazmem w głosie 
-Eeeee...-zaczęła Wera 
-Nie,chciałyśmy ci powiedzieć że jak cie szukałyśmy to...-kontynuowała Sonia kiedy weszły pozostałe dziewczyny.
-Obejście domku dookoła dwa razy to nie szukanie -powiedziała Alex
-Cicho no więc jak cie szukałyśmy to było takie mini trzęsienie ziemi i deszcz .- Wera kontynuowała kontynuowanie Sonii
-Trzęsienie ziemi w Anglii jest nie realne-powiedziała Leah
-A dzisiaj ,jak na standardy Anglii ,nie padało.-skończyła Kelly
Sonia i Wera w odpowiedzi wzruszyły ramionami.
-Jak chcecie,no ale ten przepis na babeczki jest super,może je jutro zrobimy.-powiedziała Wera.
-Może nie ostatnio jak razem go gotowałyśmy to jedzenie było wszędzie.-odpowiedziała je Sonia
-Jak ?-zapytałam- to zrobił by 12 latek .
-No bo wyszło nie dobre i zrobiłyśmy bitwę i żarcie było nawet na suficie.-oznajmiła nam Wera
-Ok to ja jutro zrobię babeczki a wy załatwicie mi składniki.
-Dobra -odpowiedziały mi równocześnie-A teraz idę spać-oznajmiłam i obkręciłam się na pięcie i wyszłam .Kiedy weszłam do pokoju wskoczyłam na moje łóżko i od razu zasnęłam.
------------------------------------------------------------
Dla Cory - która właśnie sama zaczęła pisać swojego bloga,to link: http://omoimdziwnymswiecie.blogspot.com/