wtorek, 7 lipca 2015

14.Przeszłość Wery,sprzątanie i babeczki 

Po kilku sekundach,wpatrywania się w jej oczy.Kelly zerwała się ,puknęła się lekko w głowę i powiedziała:
-Miałam ci coś powiedzieć,pozwól że zacytuje Were ''Wcześnie rano przyszła jakaś pani i powiedziała ,że w Sobotę rano mamy zaliczenia sprawnościowe.'' koniec cytatu ,nie wiem na czym polegają te zaliczenia ale idę pobiegać i spróbuję coś ,,wywęszyć''-tu zrobiła cudzysłów palcami,wzięła odemnie pusty już kubek i, wychodząc powiedziała-a...dziewczyny coś bredzą o jakiś babeczkach?
-Jasne jasne, już idę.-powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
Po równo 20 minutach ,stanęłam ubrana w krótkie czarne szorty i luźną,biała bluzkę na ramiączka z dużą złotą czaszką w drzwiach kuchni wpatrując się w siedzące przy stole Sonie i Were .Zanim cokolwiek powiedziałam i znacznik złości przekroczył skale , z determinacją luźno związałam włosy czarną gumką ,która była na moim nadgarstku od dobrych dwóch dni.Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam -Co za syf !- oczywiście podwyższonym tonem .Podeszłam do blatu i w ,,lekkiej'' furii zrzuciłam z niego  wszystkie naczynia - i wy chcecie żebym w tej kuchni coś zrobiła ?!
-yhy-mruknęła zdziwiona Wera ,a Sonia w odpowiedz przywaliła jej w tył głowy.Pierwsze co wpadło mi wtedy namyśl to było dlaczego ją uderzyła?, ale zaraz potem usłyszałam w głowie zirytowany głos Sonii  przecież 80 % tego syfu zrobiłyśmy my ah dlatego.
-Drugie pytanie ,gdzie jest reszta dziewczyn ?-powiedziałam już nieco spokojniejszym tonem .
-Wyszły-powiedziała trochę rozmarzonym głosem Wera 
-No to ,to widzę ale dokąd ?-powiedziałam i wyraźnie podkreśliłam wyraz dokąd.Pałeczkę przejęła Sonia
-Powiedziały że muszą poćwiczyć.-powiedziała o wiele bardziej opanowanym głosem niż ten w jej głowie.
-A wy nie poszłyście poćwiczyć żeby mi pomóc ?-dopytałam przymilonym głosem .
-Tak!!!!-wykrzyknęły razem ,a po chwili do nich dotarło.
-No ,to posprzątajcie.-kiedy skończyłam to mówić ,spojrzały się na siebie i usłyszałam nooo nieeee od strony Wery i kilka przekleństw od Sonii i można byłoby dodać że po rosyjsku hymmm rosjanka tego się nie spodziewałam,wcale nie ma akcentu.Patrząc na dziewczyny zbierające się do pracy usiadłam na już ,,posprzątanym'' blacie i zaczęłam zastanawiać o pochodzeniu Wery, nagle zobaczyłam małą dziewczynkę o brązowych włosach i pięknych bursztynowych oczach ,miała rozciętą wargę z której płynęła krew ,płakała.Owa dziewczynka ubrana była w lekko różową ,brudną od krwi i mokrą od łez sukieneczkę .Szepcząc do siebie-Mamusiu wróć proszę będę już grzeczna.Mamo...-Nagle do pokoju wszedł wielki ,przerośnięty facet i krzyknął na nią po rosyjsku
-Zamknij się ty mała gówniaro twoja matka nie wróci już ja się o to postarałem.Dziewczynka zaniosła się płaczem a ,on podszedł do niej szybkim krokiem i złapał ją za włosy tymi wielkimi i obrzydliwymi łapami przeciągnął przez polowe pokoju i uderzył tak mocno że skóra na policzku pękła i wypłynęła z niej krew.Dziewczynka zamilkła,gdy tylko to zobaczył obrzydliwie się uśmiechnął i złapał ją raptownie za kark i przeciągnął przez drzwi,potem dalej przez wąski korytarz który cały był umazany krwią.Krwią matki dziewczynki, dziecko szlochało a koleś zaczął się coraz bardziej wciekać,kopniakiem otworzył drzwi na zewnątrz i wyrzucił ją, jak jakąś popsutą zabawkę.
Wpadła w śnieg,a ja skącętrowałam się na dziewczynce która zaczęła grzebać w ściegu ,usłyszałam zatrzaśnięcie drzwi.Dziewczynka w końcu wyciągnęła coś ze śniegu był to medalik na zdjęcie .Założyła go na szyję, dalej płakała ale wstała z kolan i zaczęła iść.Nagle znalazłam się w kuchni ze łzami w oczach ,zeskoczyłam z blatu i spojrzałam na szyje Wery był tam ten sam złoty medalion z kremową różą na czarnym tle,kiedy tylko na niego spojrzałam zaczęłam płakać.Szybko z wampirzą szybkością przeniosłam się do pokoju wzięłam papierosa i zapalniczkę ze stolika.I po chwili już byłam na zewnątrz .Rozejrzałam się i pęłnym pędem pobiegłam na bosaka do lasu nie rozglądałam się tylko biegłam jak najdalej przed siebie ,w końcu zatrzymałam się pod wielkim dębem ,oparłam o niego czoło i zaczęłam głęboko oddychać .Po kilku sekundach usiadłam pod drzewem opierając się o niego plecami .Wyciągnęłam papierosa i zapaliłam .Przypomniałam sobie słowa Carlisla kiedy nie możesz się uspokoić masz dwa wyjścia albo coś rozwalić albo zapalić papierosa ,chociaż proponuje to drugie pamiętaj że dobra demolka jeszcze nic złego nie zrobiła.
-Dobrze powiedziane Carlisle,na prawdę dobrze.-Wstałam z ziemi i zaczęłam wracać na zmianę oddychając i zaciągając się papierosem.Dobra zrobię te babeczki powiedziałam sobie w myśli i to będą najlepsze babeczki jakie kiedykolwiek ktokolwiek jadł dla Wery.
Przed drzwiami zgasiłam niedopałek papierosa i wyrzuciłam go ,wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i weszłam do środka z niesamowitym spokojem którego jeszcze nie czułam.  
Dziewczyny już prawie posprzątały,zostało jeszcze tylko pozamiatać więc wyjęłam szczotkę z ręki Wery i zaczęłam zmiatać.
-Zróbcie sobie przerwę -powiedziałam i dalej kontynuowałam zmiatanie.Dziewczyny ze zdziwieniem spojrzały się na mnie , uśmiechnęły się i wyszły.  
Szybko się z tym uporałam ,od razu bardzo dokładnie umyłam ręce i zaczęłam wyciągać składniki (o dziwo wszystkie były ).Po godzinie pracy ,wyciągnęłam babeczki z piekarnika,i jak na zawołanie zjawiły się wszystkie dziewczyny.Postawiłam je na stole .
-Smacznego-powiedziałam.
------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam że tak długo nie pisałam ,ale przed wakacjami tyle się działo gdybyście tylko wiedzieli ale daruje sobie zasypywaniem was bzdurnymi wyjaśnieniami .Więc bardzo przepraszam po raz drugi.
Rozdział dedykowany jest dla Nicki najlepszej przyjaciółki jaką kiedykolwiek miałam i dla osób które czekały albo po prostu chcą to przeczytać.

2 komentarze: